czwartek, 27 kwietnia 2017

A ziemia kręci się nieustannie ... czyli powrót do nałogu.


          Kto śledzi moje przygody to wie, że ostatnio bawiłam chwilę w Hiszpanii. Można o tym poczytać:http://widokzdachu.blogspot.com/. Ale kto normalny dłużej to wytrzyma? Słońce przez 320 dni w roku, owoce morza za grosze, słodkie pomidory przez cały rok, wino za niewiele ponad 1 E, które nie tylko da się wypić, ale jest dużo lepsze niż to co mogę w Ojczyźnie kupić, za nieporównywalnie więcej pieniędzy. Pół roku kąpieli w morzu. I te piekielne palmy na dodatek, cały rok takie same ...

 Ale zacisnęłam zęby i skończyłam remont domu mimo tak niesprzyjającej atmosfery.
I po chwili mieszkania w grodzie Kraka, w cieniu zamku na W, udawania przykładnej gospodyni domowej, znowu wpadłam w nałóg. Bo konie to nałóg, jak każdy inny.
Zaczęło się od Małopolski, poprzez Włochy, a skończyło na Dolnym Śląsku. Szukałam gospodarstwa. I znalazłam. Zaczynam znowu. Od demolki oczywiście : )))
I kilka migawek z Nowego Świata.
Łąki:
Las:

 Drzemka w słońcu:
 Będę pisać, obiecuję a Wy dodawajcie mi sił : )

Komentarze zostały na:
http://alewidokz.blogspot.com/

1 komentarz:

  1. A to niespodzianka!Powrót do korzeni, do tego ,co w sercu wciaż żyło i nie dawało o sobie zapomnieć.Konie, ziemia, wieś...
    Powodzenia, Łucjo! Zdrowia przede wszystkim i niegasnącego entuzjazmu! Ściskam serdecznie!*

    OdpowiedzUsuń